Strona prezentująca archiwalne informacje z przeprowadzonych
Nocnych Dróg Krzyżowych.
Liczba wszystkich zorganizowanych NDK | Dotychczas przeszliśmy w sumie | Liczba wszystkich uczestników NDK | Liczba świadectw uczestników NDK |
5 NDK | 167 km | 700 osób | 13 Świadectw |
Z woli Bożej wzięło w niej udział blisko 150 osób.
Gratulujemy wszystkim uczestnikom determinacji i wytrwałości w pokonywaniu tegorocznej trasy NDK.
Ufamy, że był to czas łaski spędzony w bliskości z naszym Panem Jezusem Chrystusem,
To był już mój trzeci udział w NDK. Podczas poprzednich Dróg nie pojawiły się żadne spektakularne rzeczy - trud, zmęczenie, ból - ale - owoce niezauważalne z początku, w późniejszym czasie były na prawdę doskonałe. Pamięć o tym i poczucie wewnętrznego ubogacenia spowodowały, iż pojawiło się pytanie nie o to czy w tym roku iść, ale na którą trasę się wybrać z dwóch dostępnych - krótszą do Chocianowa czy dłuższą do Bolesławca. Ostatecznie zdecydowałem się na tą dłuższą. Wyruszyłem pełen obaw (które zresztą pojawiły się wcześniej) - czy podołam, czy wytrzymam - ale pomyślałem, że jeśli taka będzie wola Pana, to przejdę, a jako myśl przewodnia do kontemplacji nasunęła mi się pieśń: "Ofiaruję Tobie Panie mój całe życie me, cały jestem Twój. Oto moje serce - przecież wiesz - Tyś miłością mą jedyną jest." Stopniowo pojawiało się znużenie, zaczęły pojawiać się bolesne skurcze. Starałem się nie myśleć ile już przeszliśmy, ile jeszcze będziemy iść - skupiłem się na kontemplacji. Z upływem czasu zmęczenie coraz bardziej nasilało się, ból całego ciała był coraz dotkliwszy. Po kolejnych stacjach wyruszenie w dalszą drogę stawało się coraz większym problemem; coraz trudniej było przezwyciężyć ból i skurcze. W końcu przyszedł moment, gdy podczas krótkiego postoju usiadłem i stwierdziłem, że poddaję się - nie jestem już w stanie iść dalej. Przyszła mi wtedy do głowy myśl: dla Ciebie Panie Jezu jeszcze raz spróbuję. Zaciskając zęby przełamałem potworny ból, wstałem i ruszyłem w dalszą trasę… i wtedy spotkałem Pana. W pewnym momencie wszystkie dolegliwości odpłynęły ode mnie. Poczułem się błogo, ogarnął mnie radosny spokój i wewnętrzne ukojenie. Nie czułem, że idę, tylko że jestem niesiony. Zrozumiałem, że w tej właśnie chwili Pan Jezus jest przy mnie. Nigdy wcześniej w życiu nie byłem tak szczęśliwy, łzy płynęły mi po twarzy. Pomyślałem sobie: „Panie, tak bardzo chcę abyś już ze mną pozostał” - i równie nagle pojawiła się bardzo wyrazista odpowiedź: „Zachowuj Moje przykazania, a zawsze będę przy tobie!”. Znużenie i ból już nie wróciły. Ukończyłem Drogę Krzyżową razem z innymi uczestnikami otrzymując błogosławieństwo kapłańskie przy kościele pod wezwaniem Matki Boskiej Nieustającej Pomocy w Bolesławcu. Chrystus zmartwychwstał! Prawdziwie zmartwychwstał! Alleluja! Żyje i czeka na ludzi - i naprawdę można Go spotkać… tylko trzeba do Niego chcieć wyjść…
Do udziału w 3 Nocnej Drodze Krzyżowej zgłosiła się rekordowa liczba osób przewyższając sumę Uczestników obu dotychczasowych NDK!
Chwała Panu, że zechciał nas tak licznie zgromadzić!
Wszystkich tych, którzy z różnych względów nie mogli wziąć fizycznie udziału w 3NDK zachęcamy nadal do jej przebycia w wymiarze duchowym (na stronie NDK dostępne są treści rozważań) oraz do zapoznawania się ze świadectwami Uczestników dla pomnożenia Chwały Najwyższego.
To moja pierwsza NDK i już wiem, że będą kolejne. Szłam z intencjami w sercu dotyczącymi mojej rodziny i zdrowia. Czuję, że Bóg mnie wysłucha i wesprze. NDK to dla mnie zmaganie się z samym sobą i z własnymi lękami. Nie żałuję tego, że podjęłam to wyzwanie. Kiedy zatrzymywaliśmy się na rozważaniu drogi krzyżowej, czułam jakby przez wyczytywane słowa przemawiał do mnie Jezus. To dodawało mi siły do dalszej drogi. Żeby dowiedzieć się czym jest NDK nie wystarczy przeczytać/ wysłuchać świadectw innych, konieczne jest własne przeżycie. Droga ta stawia wymagania, ale pozwala odkryć na jak wiele nas stać. Doświadczenie bólu, zmęczenia i zniechęcenia sprawia, że lepiej poznajemy siebie, widzimy jak reagujemy w trudnych sytuacjach. Mogłabym usiąść na środku drogi i powiedzieć, że nie dam rady, ale podejmując wyzwanie trzeba walczyć do końca. Teraz już wiem, że w każdej trudności i słabości życiowej Pan dodaje mi sił. NDK to wspaniałe doświadczenia, wewnętrzna moc i duma, że się udało dotrzeć. Podziękowania dla organizatorów za rzetelne przygotowanie trasy.
Piotr napisał 18 kwietnia 2017
Szczęść Boże. Mój udział w NDK3 można skomentować słowami: wyszedłem, szedłem i doszedłem..stało się to przez Pana i cudem jest w moich oczach😉. Był to mój drugi udział w NDK. Ciężko stwierdzić czy zeszłoroczne doświadczenie miało na mnie wpływ mobilizują czy demobilizujacy, wiedziłem na co się porywam,ale również wiedziałem ze już dałem rade tego dokonać. Ale od początku. . W czasie kazania, bądź słowa wstępu do NDK, ks. Marcin Kozyra zachęcał nas abyśmy znaleźli sobie motto (hasło ) które będzie nam towarzyszyć w drodze z Prochowic do Lubina. Pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy to słowa Św. Pawła z Tarsu "Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia" Flp 4,13. i jak to zawsze w tego typu sytuacjach bywa, była to najtrafniejsza teza w jaką Pan mógł mnie wyposażyć na ten trud. Zeszłoroczne doświadczenie trudu, słabości i zmęczenia było mocnym grundem dla złego aby kusić do zrezygnowania, a okazji było kilka: mijania domu teściów, czy też mojego miejsca zamieszkania, w którym czekało mnóstwo wygodnych miejsc aby spocząć i odpocząć, ale te słowa które cały czas kołatały się w mojej głowie oraz wyczuwalna obecność Pana pozwalały na przezwyciężenie pokus. Życzę Wam Drodzy Wspoltowarzysze NDK3, aby te słowa Św. Pawła, którego życie było wieczną DROGĄ z Bogiem, do Boga i dla Boga towarzyszyły nam w chwilach trudnych, słabości i zwątpienia. Szczęść Boże
RADOSŁAW napisał 11 kwietnia 2017
JA jestem Drogą, Prawdą i Życiem. Drogą do Ojca, Prawdą która wyzwala, Życiem w pełni w zjednoczeniu z Bogiem Ojcem.Jezus przed nami przeszedł tę drogę . Niejako przetarł nam szlak pozostawiając na niej swoje ślady. Pozostawił drogowskazy byśmy nie zbłądzili, Zostawił nam Kościół i Swoje słowo zapisane na kartach Ewangelii. Pozostawił Swoje Ciało i Krew jako pokarm dla nas, Posyła do nas Swojego Ducha. Ofiaruje w darze Swoje miłosierdzie i przebaczenie . Woła do nas . Idźcie tymi śladami a nigdy nie zbłądzicie. Jesteście Moimi uczniami . Nie wyście Mnie Wybrali ale Ja was wybrałem abyście SZLI i owoc przynosili. Moja droga to nie tylko wielkie cuda, uzdrawianie chorych, nawracanie grzeszników, wskrzeszanie zmarłych, ale także doświadczenie bycia zdradzonym, ubiczowanym, wyśmianym, oplutym, wyszydzonym, opuszczonym przez uczniów i zabitym . Taka była DROGA naszego Zbawiciela Jezusa Chrystusa do domu Ojca. Droga do prawdziwego, pełnego zycia w wolności, prawdzie, pokoju i niczym nie ograniczonej miłości wiedzie zawsze przez śmierć . Droga którą proponuje nam Jezus jest najkrótsza , jedyna i nie ma innej. Pójdzmy za Nim a On nie pozwoli abyśmy pozostali na dnie ciemnej doliny . Gdybyśmy jednak pomylili drogi On zawsze sprowadzi nas na tę właściwą i na własnych barkach przeniesie przez mokradła naszego życia , tak samo jak z miłości poniósł krzyż na miejsce swojej śmierci. Abyśmy u kresu swojej ziemskiej drogi mogli powidzieć : Bieg ukończyłem , wiarę ustrzegłem przyjmij mie Ojcze do swojego domu. JEZU UFAM TOBIE. AMEN.
Grażyna napisała 10 kwietnia 2017
Jezus jest tak blisko obecny....czuwa...i bardzo troskliwie prowadzi nas po drodze do prawdziwego życia w Jego obecności....w wieczności.... Teraz już nie jestem pewna czy to moje pragnienie Czy to byłeś Ty Jezu ?! W trakcie drogi wyryłeś swój obraz na sercu, wypaliłeś trwałe znamię na sercu jak Twoją twarz na chuście Weroniki. Czy na pewno ten obraz zostanie na zawsze? Taki trwały, niezniszczalny zamazując wszystko co było wcześniej... od teraz powinno być inaczej, bardziej ekstremalnie? radykalnie? z większą miłością? Ty zważyłeś ciężar, który niesie każdy z nas ... tylko w Tobie Jezu jest Zbawienie...pokazałeś, że nie muszę i nie mogę wyręczać w niesieniu "cudzego krzyża", ale mogę wesprzeć... pomóc....być blisko. Daj pragnienie i siłę bym chciała tak czynić do ZAWSZE........
Wzięło w niej udział ok 150 osób. Wszystkim uczestnikom serdecznie gratulujemy podjętego wyzwania i życzymy błogosławionych owoców przebytych zmagań. Niech ten czas spotkania z Bogiem zaobfituje odnowieniem naszych serc – przygotowując je właściwie do święta Paschy i przez poczynione rozważania posłuży odkryciu misji danej nam do wypełnienia tu na ziemi przez samego Boga. A jeśli Bóg zechce, to spotkamy się w przyszłym roku na 3 NDK.
Mimo wcześniejszej i zdecydowanej deklaracji uczestnictwa w NDK wiele sytuacji sprawiło że dotarłem do Grodowca kilka minut po 20. Trochę rozdrażniony, niepewny czy może nie powinienem odpuścić, czy mój umysł, moje ciało i moje serce jest dobrze przygotowane na takie wyzwanie. Z każdym jednak krokiem zacząłem odczuwać coraz większy spokój i pewność siebie, że jestem w odpowiednim miejscu i czasie, że to jest moje osobiste spotkanie z moim Panem w Jego Tajemnicy Zbawienia. Z upływem kilometrów kiedy czułem coraz większe zmęczenie i nogi zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa /wcześniej cztery noce spędziłem w pracy/ nadeszła chwila po 13 stacji wzięcia Krzyża do rąk. Poczułem wtedy niewyobrażalną siłę, energię i entuzjazm do dalszej drogi. W Krzyżu naprawdę jest zwycięstwo. Mimo upadku powstawanie, mimo bólu ukojenie, mimo słabości siła i energia do zapierania się samego siebie w drodze do Boga. Czas ten był dla mnie osobistym spotkaniem z Bożą Miłością do mnie, która objawiła się w okrutnej męczeńskiej śmierci Chrystusa. Etap drogi w czasie którego miałem okazję nieść Krzyż miał dla mnie jeszcze jedno wymowne znaczenie. Wyjście z ciszy, spokoju i harmonii przyrody całkowicie podporządkowanej woli Stwórcy, do świata hałasu, zagrożeń, lęków, brudnej miłości, nieuporządkowanych myśli i pragnień, grzechu w każdej formie. W to wszystko wchodzi Chrystus ukrzyżowany i każdego dnia w każdej chwili zbawia, przebacza, z miłości oddaje życie. Nie możemy sobie odpuścić, nie możemy skapitulować, nie możemy stchórzyć. Krzyż to życie. Amen. Chwała Panu. Do zobaczenia za rok.
Mariusz napisał 24 marca 2016 o 19:25:
W zeszłym roku czytane rozważania nieco mnie...irytowały. Jednak na jednej ze stacji nie miałem wątpliwości, że są DO MNIE. Wezwanie do naśladowania Pana Jezusa w tym, o czym była mowa , do zapierania - "przełamywania się". Uznałem, że powinienem podejść , wziąć i nieść krzyż. Usłyszałem, że jest już ktoś wyznaczony na ten etap. Poszedłem dalej, bez jakiegoś rozczarowania, ale jednak z przekonaniem, że niesienie krzyża po tej stacji "należało się" mnie. W ciągu roku poproszono mnie kilka razy o pewne posługi. Za każdym razem zgadzałem się, bo było to właśnie to "przełamywanie siebie" do naśladowania Pana Jezusa, o które chodziło. W tym roku , po stacji o której mowa, osoba niosąca krzyż przekazała mi go, nawet nie bardzo pytając mnie o zgodę 🙂
Piotr napisał 24 marca 2016 o 12:21
Przez pierwsze dwie stacje mnóstwo myśli kołatało się w mojej głowie: zwątpienie w sens tego trudu, złość w bezsensowny balast plecaka itd. Dodatkowo ból kręgosłupa. Ale po drugiej stacji "Chrystus bierze krzyż na swoje ramiona"... zaczyna być lżej. Chrystus po raz kolejny wziął mój krzyż. Zmieniał moje nastawienie, myśli. Autentycznie mnie niósł. Napełnił głowę modlitwą, słowami pieśni o drodze, w której muszę się poddać i Mu zaufać. Dzięki Ci Boże mój za ten trud, za ten czas, za ten Krzyż, który mogłem nieść.
Joasia napisała 24 marca 2016 o 09:28:
Gdy zdecydowałam, że idę na Drogę Krzyżową byłam bardzo pewna siebie. Pójdę pomogę Jezusowi dźwigać Krzyż jak Szymon z Cyreny, przecież mam dużo siły , biegam, trenuję dużo chodzę. W czasie drogi zmęczenie było straszne, zwątpiłam czy dojdę nie wiedziałam skąd taka niemoc? W czasie tej drogi okazało się, że to Jezus niósł mnie. Dziękuję Bogu za ten czas.
Sławomir napisał 23 marca 2016 o 01:38:
Czy kilka zdań, kilkanaście słów, oddadzą tych kilka godzin samotnych rozważań w tak małym ale jakże licznym gronie? Czy w parę dni po nocnej drodze krzyżowej znajdę odpowiedź,na pytanie kim tak naprawdę byłem przez te kilka godzin. Czy niosłem krzyż ? Czy może niosłem zbroję rzymskiego legionisty? Czy byłem tylko zwykłym widzem idącym razem z tłumem zobaczyć jak Ciebie Panie Jezu, obnażają z szat, przybijają do krzyża, jak poją octem? Czy byłem tym zatwardziałym, czy może tym bardziej wrażliwym łotrem? Czy byłem Szymonem z Cyreny, który pomagał nieść Twój krzyż? Może byłem tylko zwykłym mężem, ojcem, który błagał o pomoc, abyś to Ty Mój Jezu pomógł mi dźwigać mój własny krzyż bo ja nie daję już rady? Dziękuję Panie Jezu za możliwość uczestnictwa w tej odrobince Twojej Zbawiennej Męki. Dziękuję Ci Panie Jezu za to że nie mogłem otworzyć drzwi do domu i jeszcze te kilka godzin mogłem uczestniczyć w trudzie drogi krzyżowej drzemiąc na siedzeniu w samochodzie. Dziękuję za moją Kochaną Żonę i dzieci. Dziękuję za to że jesteś z nami Dziękuję za to że z Tobą i w Tobie Zmartwychwstanę.
Piotr napisał 22 marca 2016 o 21:14:
Prosiłem Jezusa na początku Drogi Krzyżowej, aby dał mi poczuć ciężar mych win... może dlatego było tak ciężko. Mimo, że jestem sprawny fizycznie, jeszcze nigdy nie czułem się tak przytłoczony perspektywą dalszej wędrówki. Umysł i ciało wątpiły, jednak w głębi serca czułem, że chcę dojść do końca, dla dziękczynienia za wszystkie łaski, które otrzymałem. Po raz pierwszy znalazłem się na pustyni myśli, byłem prawdziwy ja i prawdziwa modlitwa. Droga krzyżowa, mimo że ciężka, okazała się być oczyszczającym deszczem dla mojej duszy. Panie Jezu, teraz rozumiem lepiej, co dla nas zrobiłeś, ponosząc trud wędrówki na Golgotę i śmierć na krzyżu. Dziękuję Ci, że mnie w ten sposób ubogaciłeś. Dziękuję Ci za sakrament pokuty i pojednania. Dziękuję Ci za Twoje Miłosierdzie.
Beata napisała 22 marca 2016 o 19:47:
To było wspaniale przeżycie...mimo zmęczenia czułam się wspaniale - wyjątkowo.Dzięki modlitwie czułam ogromną bliskość z Bogiem. To dzięki Niemu przeszliśmy tę Drogę Krzyżową, to On dodawał nam sił i otuchy.... Mam problemy z piętą i obawiałam się tego czy uda mi się wytrwać do końca - ale dzięki modlitwie po kilku kilometrach marszu ból pięty zniknął i już nie powrócił.Nie czułam też zmęczenia i bólu na następny dzień, choć spodziewałam się że organizm będzie potrzebował więcej czasu do regeneracji. Ale najważniejsze jest to że teraz odczuwam ogromną bliskość z Bogiem. Dziękuję że mogłam uczestniczyć w tak cudownym wydarzeniu i za rok również bardzo bym chciała?
Renata napisała 21 marca 2016 o 17:05:"
Na mszy o 20 zastanawiałam się co ja tu robię (mąż mnie zapisał a ja nie do końca byłam zdecydowana), czy właściwie się ubrałam, czy dam radę itp. Teraz mogę napisać, że był to przepiękny czas ciszy. Cisza pozwala naprawdę zbliżyć się do Boga. Nawet nie wiedziałam kiedy minęło tyle godzin marszu. Pierwszy raz w życiu byłam naprawdę blisko naszego Ukrzyżowanego Króla. Droga przez Golę do Lubina była naprawdę ciężka. Wtedy myślałam tylko o tym, by dojść do auta. Wtedy też poczułam jaki ciężar niósł Jezus. Za rok idę znowu. Już nie mogę się doczekać. Tęsknię za tą ciszą. I jeszcze jedno: kiedy byłam 16-17 letnią dziewczyną i biegałam do Oratorium przy Kościele MBCZ miałam piękne sny, że latam jak ptak nad ziemią i jacyś ludzie z ziemi czy też jakieś zło próbuje mnie dosięgnąć i nie może, bo wzbijam się coraz wyżej i wyżej...... Potem te sny się nagle skończyły i nigdy więcej ich nie miałam. Aż do wczoraj..... Dziękuję Mężczyznom św. Józefa za trud w organizacji tego cudownego przedsięwzięcia!!!"
II Nocna Droga Krzyżowa Grodowiec – Lubin – ks. Marcin Kozyra
Czeka ich około sześciu godzin nocnej wędrówki w skupieniu, milczeniu i z krzyżem w ręku. Z piątku na sobotę (18 – 19 marca) odbędzie się II Nocna Droga Krzyżowa. Pielgrzymi wyruszą z Sanktuarium w Grodowcu, a swoją pielgrzymkę zakończą w Lubinie przy kościele pod wezwaniem św. Jana Bosko. W sumie będą mieli do pokonania 25 km. Organizatorem wielkopostnej pielgrzymki jest grupa mężczyzn Św. Józefa działająca przy tamtejszej parafii.
NOCNA DROGA KRZYŻOWA Z GRODOWCA DO LUBINA 19.03.2016 R. WIDZIANA OCZAMI I SERCEM JEDNEGO Z JEJ UCZESTNIKÓW…
Już po raz drugi spora grupa oddanych Chrystusowi wyznawców, wyruszyła na Nocną Drogę Krzyżową z Grodowieckiego Sanktuarium Matki Bożej Jutrzenki Nadziei, do Lubina. Kolejny raz wspólnota mężczyzn św. Józefa zaprosiła mieszkańców Lubina do podjęcia tego wyzwania. W tym roku piątek przed Niedzielą Palmową poprzedził również przypadające na sobotę święto naszego patrona św. Józefa. Ponadto, jak powiedział opiekun duchowy naszej wspólnoty ks. Marcin Kozyra przewodnicząc Eucharystii, że: „… dzisiejszą Nocną Drogę Krzyżową przemierzymy w szczególnym czasie, jaki przeżywamy w Kościele Katolickim , tj. w Roku Miłosierdzia Bożego rozpoczynając naszą wędrówkę od przejścia Bramą Miłosierdzia i kończąc tę wyjątkową Drogę Krzyżową również przekraczając przez Bramę Miłosierdzia. Zarówno, to piękne Sanktuarium, jak i nasz kościół p. w. św. Jana Bosko pełnią rolę kościołów jubileuszowych.” Podczas kazania m.in. ks. Marcin podkreślił, nawiązując do hasła tegorocznej NDK „Misja” , że szczególnym wezwaniem do mężczyzn w dzisiejszych czasów jest odpowiedzialne podjęcie misji dla Chrystusa. Jako wierni Jego wyznawcy, my mężczyźni winniśmy dawać wzór niezłomności w wierze i wytrwałości w swym męskim powołaniu do bycia ojcem i opiekunem rodziny.
Wyruszyliśmy w liczbie ok 150 osób, tuż po godzinie 21:00. Temperatura ok. 4 C , ziąb nasycony wilgocią unosił się w powietrzu, przenikając skutecznie przez nawet najszczelniej odzianych pątników. Wielu z nas musiało przejść przez ogromne zmagania podejmując wyzwanie, aby tej nocy nie spędzić w cieplutkim łóżku, ale pojawić się na trasie tej wymagającej wędrówki. Na nagrodę za tą właściwą decyzję nie trzeba było długo czekać, wzmocnienie przyszło już podczas Eucharystii, przeżytej w niezwykle pięknym wnętrzu Sanktuarium. Później zapierający dech w pierś widok okazałego kościoła , piętrzącego się na grodowieckim wzgórzu spowitego złocistymi łunami iluminacji. Rozważanie I stacji odsłuchaliśmy pod wykutą w mozole z piaskowej skały rzeźbą przedstawiającą ukrzyżowanego Pana opłakiwanego przez Matkę Bożą i św. Jana. Blask światła rzucony na krzyż Chrystusa już na początku zapowiadał wyjątkowe refleksje związane z tematem rozważań. Z mroku stagnacji życiowej zakorzenionej w nieurodzajnej duchowo glebie konsumpcyjnego światła, wyrasta światło Krzyża Chrystusowego , które blaskiem nadziei mającego nastąpić Zmartwychwstania uzdalnia do podjęcia Misji. Wkroczenie w nią z odwagą, wiedzie nas przez pokonywanie napotykanych przeszkód wprost do zwycięstwa. Jest to zwycięstwo odniesione nie tylko nad słabościami, ale nade wszystko nad bezowocnością życia wynikającą z przyjęcia dotąd postawy egoistycznego biorcy. Misja pozwala też przezwyciężyć pozę wyuczonej bezradności. Podejmują ją tylko ci u których nie ma zgody na mierność, a którzy chcą przez wytrwałość, wierność i oddanie Chrystusowi, kroczyć za Nim Drogą Krzyżową, aby zyskać zwycięstwo nad śmiercią.
Dalej już tylko stopniowo narastające zmęczenie i ból mięśni, pleców, stóp uwięzionych w coraz to mniej, jak się zdaje, wygodnych butach. Każdy kilometr wydawał się zwiększać ciężar niesionych plecaków. Panującą cisze przerywały rozważania poszczególnych stacji. Marsz milczenia w otoczeniu spowitych mrokiem nocy drzew, lekko słyszalny szelest odzieży i ciche odgłosy, to wszystko sprzyjało głębokiej zadumie nad bolesnymi przeżyciami ofiarującego się za nas Baranka. Trzask łamanych gałązek, szum wiatru, delikatnie wytrącał z zadumy, przypominając, że czas podjąć misję, przyjąć z odwagą ciężar swojego krzyża i dumnie kroczyć za Jezusem do Chwały Zmartwychwstania. Zmęczenie, ustąpiło natychmiast gdy naszym oczom ukazał się kościół p. w. św. Jana Bosko. Wspólnie odmówiona Koronka do Bożego Miłosierdzia zakończyła tegoroczną NDK, dając poczucie delikatnego przynaglenia do podjęcia misji na rzecz rozszerzania granic Królestwa Bożego. W sposób szczególny, jak sądzę i ja to czuję, owo przynaglenie wybrzmiało w sercach mężczyzn poczuwających się do odpowiedzialności za los swojej Rodziny, Kościoła i Ojczyzny.
Do zobaczenia za rok.